Rozdział 8
– Propozycja (cz. 1/2)
Zapadła
wręcz grobowa cisza. Nawet ranni jakby wstrzymali oddechy, gdy
Cronos kroczył przez tłum a jego szata powiewała, łopocząc
cicho. Najemnicy wyglądali jakby ich piorun trafił, obaj nadal
trzymali w rękach broń, z której ściekała krew ogara.
Cronos
podszedł do rannych, wyjmując z podręcznej sakwy bandaże i
butelkę czerwonego eliksiru. Pochylił się kolejno nad leżącymi
na ziemi zbieraczami. Przy pierwszych dwóch pokręcił tylko głową.
Trzeci nadal żył.
Mag Wody
wylał na otwartą ranę brzucha nieco eliksiru, po czym skropił
również bandaże, którymi ciasno owinął jego tors. Następnie
zabrał się do udzielania pomocy kolejnym osobom, w tym podwładnemu
Lewusa, który znów zaczął jęczeć, trzymając się za brzuch, z
którego wystawała rękojeść sztyletu. Z nim poszło równie
szybko, jednak po wyciągnięciu ostrza z rany buchnęła krew i
Cronos wyraźnie się spieszył, by zasklepić naczynia krwionośne,
nim człowiek całkiem się wykrwawi.
Skończywszy,
odrzucił pustą butelkę po eliksirze i spojrzał po wszystkich.
- Czy ktoś
jeszcze jest ranny?
Odpowiedziało
mu milczenie. Nie wiem jakim eliksirem dysponował, ale zdziałał on
cuda. Kopacz, który przed chwilą ledwie zipał teraz nawet był w
stanie unieść się na własnych rękach.
- Partes –
zwrócił się mag do Wielkiego Najemnika. - Bądź tak dobry i
zabierz tego tu – wskazał na zbieracza z raną brzucha – do
Riordiana. Tylko ostrożnie, rana może się otworzyć.
Wielki
Najemnik bez słowa podniósł rannego i odszedł. Topór zostawił
na ziemi.
Gdy Partes
odszedł mina Cronosa nagle zrzedła. Nie zapowiadało się to
dobrze.
Jak na to
co się wydarzyło, musiałem przyznać, że dzięki pomocy Cronosa
nie było zbyt wielu ofiar. Zmarło trzech zbieraczy, dwóch zabitych
przez ludzi Lewusa, jeden przez ogara. Tym uśmierconym przez bestię
był Pock. Nie żył również Szkodnik, który także padł jego
ofiarą. Rozejrzałem się. Tuż obok mnie Horacy w dalszym ciągu
trzymał w żelaznym uścisku Ryżowego Księcia, który chwilami
zaczynał się nawet robić fioletowy na twarzy. Kilku Szkodników
stało rozproszonych pomiędzy zbieraczami, którzy byli chyba zbyt
przerażeni by w pełni zdać sobie sprawę z sytuacji. Nigdzie nie
było Lewusa.
Kiedy
omawialiśmy z Horacym plan, liczyłem że wystarczy narobić hałasu,
by zwrócić uwagę Najemników. Jednak kiedy Horacy opowiedział mi
o swoich podejrzeniach co do tego, co może być ukryte pod podłogą
magazynu, nie mogliśmy tego nie wykorzystać. Plan był prosty. Ja
zabieram ich broń, po czym zamykam i blokuję drzwi. Horacy upewnia
się, co znajduje się pod podłogą i blokuje główne wejście.
Szkodnicy robią hałas, nie mogąc wyjść, bestia się budzi,
przychodzą Najemnicy i robiąc porządek zauważają obecność
ogara. Coś jednak musiało pójść nie tak. W żadnym wypadku nie
chcieliśmy wypuszczać bestii. A już zwłaszcza zanim zaryglujemy
drzwi.
- Chłopcze,
chodź ze mną – Cronos zwrócił się do stojącego z tyłu
Albina, przyjaciela Rufusa. - Fel, pilnuj towarzystwa.
Albino, jak
w transie podążył za Cronosem do wnętrza magazynu. Nie minęło
nawet kilka minut, gdy usłyszeli dziki wrzask. Fel spiął się, zaś
ryżowy Książę spróbował po raz kolejny wyrwać się z uścisku
Horacego. Bezskutecznie.
Z magazynu
wybiegł Albino. Ledwie zrobił kilka kroków na zewnątrz, opadł na
kolana, oddychając szybko. Zwymiotował obficie, plamiąc sobie
koszulę. Tuż za nim wyszedł Cronos, nad jego głową unosiła się
kula białego światła, oślepiając wszystkich, którzy na niego
spojrzeli.
-
Osobliwego posiadasz pupila. A raczej posiadałeś. Dobrze go
karmiłeś, prawda? No na pewno, karmy miałeś dość.
Nie
spodziewałem się, że to jednak prawda. Czułem, ale nie chciałem
w to wierzyć.
Ryżowy
Książę nie odpowiedział. Nie dlatego że nie chciał, ale dlatego
iż Horacy znów wzmocnił chwyt na jego szyi. Cronosowi zresztą
wcale nie zależało na odpowiedzi.
-
Rozejdźcie się do swoich chat. Macie kilka dni wolnego, póki nie
ustalę co zrobić z tym burdelem. Nie obawiajcie się, nikt już nie
będzie was straszył... ani karmił waszymi ciałami swoich
zwierzątek – dodał z głęboką pogardą. - Fel, pomóż im się
otrząsnąć. Pomóżcie wstać temu chłopakowi, mocno przeżył
widok resztek swojego przyjaciela. A ty, dobry człowieku – zwrócił
się do Horacego – puść go.
Horacy
puścił Księcia, który skorzystał z tego by w końcu odetchnąć.
Ne zdążył jednak, bo Cronos przystawił mu dłoń do czoła. Wokół
jej zaczęły zbierać się płomienie, Książę wrzasnął z bólu,
gdy zaczęły wypalać mu skórę na czole.
- Ty
pójdziesz ze mną, a jeśli wykonasz jakikolwiek ruch bez pozwolenia
to będę wypalał Ci po kolei części ciała, które uważasz za
najważniejsze. Zacznę od oczu. Dokąd to?!
Pozostała
trójka ludzi Lewusa korzystała z zamieszania wywołanego przez
odchodzących zbieraczy by umknąć w stronę rzeki. W ich stronę
poleciała kula skoncentrowanego powietrza, powalając wszystkich na
kolana.
- Wy też
idziecie ze mną. Co do was – tym razem spojrzał na mnie i
Horacego. - Zadecyduje o tym Lares. Odejdźcie.
Spojrzeliśmy
po sobie z Horacym. Słowa nie były tu potrzebne.
***
- Co za
burdel. Co za burdel. Jasna cholera, co za burdel!
Lares nie
przebierał w słowach. Rankiem, po masakrze na polach ryżowych
zostałem zaprowadzony przez Roscoe do jego chaty. Lares był
nieogolony, powieki miał podkrążone i zdecydowanie zły humor.
Przed nim na stole leżała opróżniona do połowy karafka z winem.
- Powtórz
mi to jeszcze raz. Jeszcze raz od samego początku.
Zrobiłem
to, nie ukrywając niczego. Lares złapal się za głowę, jakby go
zamroczyło.
- Te dwa
sukinsyny. Zawsze wiedziałem, ze coś jest z nimi nie tak, ale do
tego stopnia...
- Więc mi
wierzysz?
- Nie mam
powodu by ci nie wierzyć. Przesłuchałem tej nocy większość
zbieraczy, kilku Najemników i byłem w magazynie z Cronosem. Do tego
twoja wersja pokrywa się z tym co powiedział Cronosowi Ryżowy
Książę i ci szkodnicy od Lewusa. Chociaż wolałbym mieć też
zeznania twojego kolegi zbieracza. Tego, który obezwładnił
Księcia.
- To
niemożliwe. Nie pójdzie na to, choćbyś go chciał zmusić –
pokręciłem głową. Horacy mocno zamknął się w sobie, było
pewne, że zostawi mi przesłuchanie, a sam nie jest w stanie nawet
wyjść z chaty. Zdrada swoich założeń musiała wyciąć w nim
głęboką ranę. - Książę i reszta zaczęli mówić?
- Cronosowi
nie trzeba wiele czasu, by kogoś do tego zmusić. Złapaliśmy też
Homera, tego plugawego inżynierka, specjalistę od dezinformacji.
Nie spodziewał się nas i błagał z płaczem, byśmy mu nie robili
krzywdy.
Splunął z
odrazą na podłogę. Następnie spojrzał mi prosto w oczy, a był
to wzrok niezwykle nieprzyjemny.
-
Ukartowałeś to? Chciałeś zwrócić na siebie uwagę w obozie?
- Nie! Jest
tak jak ci powiedziałem. Lewus dał mi popalić gdy pierwszy raz się
tu pojawiłem. Postanowiłem wykorzystać sposobność.
- Niemniej
jednak wywołujesz zamęt odkąd się tu pojawiłeś. Bardzo rzucasz
się w oczy.
- Że ja?
- Chata
Krzykacza, incydent w karczmie, kopalnia... - machnął ręką
zniecierpliwiony. - Mam wymieniać dalej? Co, nie spodziewałeś się,
że możemy cię obserwować? Jeśli tak to chyba cię przeceniłem.
Nie
odpowiedziałem. Zamiast tego zadałem jedno z pytań, które
dręczyło mnie od jakiegoś czasu.
- Co
zrobicie z magazynem? Z tą skrytką ogara i resztkami ciał.
- Spalimy –
odpowiedział bez wahania Lares. - Co innego moglibyśmy z tym
zrobić? Puścimy wszystko z dymem, ofiar tej bestii i tak nikt by
się nie doliczył.
- A co ze
zbieraczami?
- Nad tym
będę musiał się zastanowić. Póki co są zbyt przerażeni, ale
za jakiś czas podejmę decyzję. Nie możemy całkiem zlikwidować
pól, to by nas zbyt wiele kosztowało. Będę musiał coś wymyślić,
chyba nawet poradzę się Lee. - Westchnął. - Myślisz, że twój
kolega zbieracz byłby zainteresowany wstąpieniem do nas lub
Najemników? Brakuje nam takich ludzi.
- Nie –
powiedziałem z całym przekonaniem. - Zdecydowanie nie. I nie radzę
wam o to pytać. Nie jest z nim dobrze.
Lares
ponownie westchnął, po czym wstał, okrążył mnie i zamknął
drzwi, nie zważając uwagi na uniesione brwi Roscoe, stojącego po
drugiej stronie. Następnie dał mi znak, bym usiadł na jedynym
wolnym stołku.
- Mam
dziwne przeczucia wobec ciebie. Przyciągasz różne zjawiska.
Myślałem, że u nas będzie inaczej niż w Starym Obozie, jednak...
- Że co?!
- A co,
myślałeś, że pozwalam włóczyć się po obozie ludziom, o
których nic nie wiem? Każdy, kto tu trafia zahaczył najpierw o
Stary Obóz. Bez wyjątków. A ja mam tam sporo informatorów. Wiem o
tobie sporo. Nie wszystko, ale sporo.
- Czyżby?
- uniosłem brwi.
Lares
zgromił mnie wzrokiem.
- Zatarg ze
Strażnikiem, który cię ochrzcił. Postawienie się Bloodwynowi.
Wiem nawet u których Cieni masz już zaliczoną próbę. Mam
wymieniać dalej?
Spłonąłem
rumieńcem. Nie spodziewałem się międzyobozowej inwigilacji na
takim poziomie.
- Nie
pozostało mi nic innego – kontynuował Lares – niż zadać ci
kilka pytań. Odpowiadaj natychmiast, jeśli zależy ci na swojej
przyszłości.
- Jasne.
- Czego
chcesz najbardziej?
- Przeżyć
– odpowiedziałem bez wahania.
- Czy
miałeś kontakt z kimś z otoczenia Rhobara przed zrzuceniem?
- Że co?
-
Odpowiadaj!
- Tak. Mam
list do Magów Ognia, który dano mi tuż przed zrzuceniem. Ale nie
mam go przy sobie – dodałem szybko.
Nie było
sensu tego ukrywać, skoro przyznałem się do tego Cronosowi.
Lares
zamyślił się. Po chwili wyciągnął palec wskazujący w moim
kierunku i zapytał, nieco łagodniej:
- Gdybyś
miał wybierać w tej chwili, wolałbyś zostać Cieniem czy
Szkodnikiem?
-
Szkodnikiem – odparłem bez wahania. - Byłbym rad, nie oglądając
więcej Starego Obozu. Jednak – dodałem z naciskiem – w Starym
wciąż mam kilka niezałatwionych spraw, czekających na realizację.
Długofalowych spraw.
Niemal
widziałem, jak Lares bezgłośnie wypowiada słowo Bloodwyn.
- Podoba
misie ta odpowiedź. Jako jeden z nas mógłbym mianować cię
kurierem, a ty dostarczyłbyś list.
- Nie
ukrywam, że to bardzo pociągająca wizja.
- Świetnie.
Od jutra nie chcę cię widzieć w naszym obozie.
- Co?
- Dokładnie
to, co słyszałeś. Spieprzaj.
***
ej no chłopie, co z Tobą? zajebiście piszesz, nie przestawaj!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Miałem problemy czasowe, a po czasie zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle jest sens to kontynuować. Ale w takim razie wracam. W drugim tygodniu maja spróbuję przygotować małe combo.
Usuńzajebiste
OdpowiedzUsuń