poniedziałek, 12 listopada 2018

Przepraszam za brak info, wrzucam kolejny fragment, wkrótce uzupełnię



    Rozdział 8 – Propozycja (cz. 1/2)

    Zapadła wręcz grobowa cisza. Nawet ranni jakby wstrzymali oddechy, gdy Cronos kroczył przez tłum a jego szata powiewała, łopocząc cicho. Najemnicy wyglądali jakby ich piorun trafił, obaj nadal trzymali w rękach broń, z której ściekała krew ogara.
    Cronos podszedł do rannych, wyjmując z podręcznej sakwy bandaże i butelkę czerwonego eliksiru. Pochylił się kolejno nad leżącymi na ziemi zbieraczami. Przy pierwszych dwóch pokręcił tylko głową. Trzeci nadal żył.
    Mag Wody wylał na otwartą ranę brzucha nieco eliksiru, po czym skropił również bandaże, którymi ciasno owinął jego tors. Następnie zabrał się do udzielania pomocy kolejnym osobom, w tym podwładnemu Lewusa, który znów zaczął jęczeć, trzymając się za brzuch, z którego wystawała rękojeść sztyletu. Z nim poszło równie szybko, jednak po wyciągnięciu ostrza z rany buchnęła krew i Cronos wyraźnie się spieszył, by zasklepić naczynia krwionośne, nim człowiek całkiem się wykrwawi.
    Skończywszy, odrzucił pustą butelkę po eliksirze i spojrzał po wszystkich.
    - Czy ktoś jeszcze jest ranny?
    Odpowiedziało mu milczenie. Nie wiem jakim eliksirem dysponował, ale zdziałał on cuda. Kopacz, który przed chwilą ledwie zipał teraz nawet był w stanie unieść się na własnych rękach.
    - Partes – zwrócił się mag do Wielkiego Najemnika. - Bądź tak dobry i zabierz tego tu – wskazał na zbieracza z raną brzucha – do Riordiana. Tylko ostrożnie, rana może się otworzyć.
    Wielki Najemnik bez słowa podniósł rannego i odszedł. Topór zostawił na ziemi.
    Gdy Partes odszedł mina Cronosa nagle zrzedła. Nie zapowiadało się to dobrze.
    Jak na to co się wydarzyło, musiałem przyznać, że dzięki pomocy Cronosa nie było zbyt wielu ofiar. Zmarło trzech zbieraczy, dwóch zabitych przez ludzi Lewusa, jeden przez ogara. Tym uśmierconym przez bestię był Pock. Nie żył również Szkodnik, który także padł jego ofiarą. Rozejrzałem się. Tuż obok mnie Horacy w dalszym ciągu trzymał w żelaznym uścisku Ryżowego Księcia, który chwilami zaczynał się nawet robić fioletowy na twarzy. Kilku Szkodników stało rozproszonych pomiędzy zbieraczami, którzy byli chyba zbyt przerażeni by w pełni zdać sobie sprawę z sytuacji. Nigdzie nie było Lewusa.
    Kiedy omawialiśmy z Horacym plan, liczyłem że wystarczy narobić hałasu, by zwrócić uwagę Najemników. Jednak kiedy Horacy opowiedział mi o swoich podejrzeniach co do tego, co może być ukryte pod podłogą magazynu, nie mogliśmy tego nie wykorzystać. Plan był prosty. Ja zabieram ich broń, po czym zamykam i blokuję drzwi. Horacy upewnia się, co znajduje się pod podłogą i blokuje główne wejście. Szkodnicy robią hałas, nie mogąc wyjść, bestia się budzi, przychodzą Najemnicy i robiąc porządek zauważają obecność ogara. Coś jednak musiało pójść nie tak. W żadnym wypadku nie chcieliśmy wypuszczać bestii. A już zwłaszcza zanim zaryglujemy drzwi.
    - Chłopcze, chodź ze mną – Cronos zwrócił się do stojącego z tyłu Albina, przyjaciela Rufusa. - Fel, pilnuj towarzystwa.
    Albino, jak w transie podążył za Cronosem do wnętrza magazynu. Nie minęło nawet kilka minut, gdy usłyszeli dziki wrzask. Fel spiął się, zaś ryżowy Książę spróbował po raz kolejny wyrwać się z uścisku Horacego. Bezskutecznie.
    Z magazynu wybiegł Albino. Ledwie zrobił kilka kroków na zewnątrz, opadł na kolana, oddychając szybko. Zwymiotował obficie, plamiąc sobie koszulę. Tuż za nim wyszedł Cronos, nad jego głową unosiła się kula białego światła, oślepiając wszystkich, którzy na niego spojrzeli.
    - Osobliwego posiadasz pupila. A raczej posiadałeś. Dobrze go karmiłeś, prawda? No na pewno, karmy miałeś dość.
    Nie spodziewałem się, że to jednak prawda. Czułem, ale nie chciałem w to wierzyć.
    Ryżowy Książę nie odpowiedział. Nie dlatego że nie chciał, ale dlatego iż Horacy znów wzmocnił chwyt na jego szyi. Cronosowi zresztą wcale nie zależało na odpowiedzi.
    - Rozejdźcie się do swoich chat. Macie kilka dni wolnego, póki nie ustalę co zrobić z tym burdelem. Nie obawiajcie się, nikt już nie będzie was straszył... ani karmił waszymi ciałami swoich zwierzątek – dodał z głęboką pogardą. - Fel, pomóż im się otrząsnąć. Pomóżcie wstać temu chłopakowi, mocno przeżył widok resztek swojego przyjaciela. A ty, dobry człowieku – zwrócił się do Horacego – puść go.
    Horacy puścił Księcia, który skorzystał z tego by w końcu odetchnąć. Ne zdążył jednak, bo Cronos przystawił mu dłoń do czoła. Wokół jej zaczęły zbierać się płomienie, Książę wrzasnął z bólu, gdy zaczęły wypalać mu skórę na czole.
    - Ty pójdziesz ze mną, a jeśli wykonasz jakikolwiek ruch bez pozwolenia to będę wypalał Ci po kolei części ciała, które uważasz za najważniejsze. Zacznę od oczu. Dokąd to?!
    Pozostała trójka ludzi Lewusa korzystała z zamieszania wywołanego przez odchodzących zbieraczy by umknąć w stronę rzeki. W ich stronę poleciała kula skoncentrowanego powietrza, powalając wszystkich na kolana.
    - Wy też idziecie ze mną. Co do was – tym razem spojrzał na mnie i Horacego. - Zadecyduje o tym Lares. Odejdźcie.
    Spojrzeliśmy po sobie z Horacym. Słowa nie były tu potrzebne.

    ***

    - Co za burdel. Co za burdel. Jasna cholera, co za burdel!
    Lares nie przebierał w słowach. Rankiem, po masakrze na polach ryżowych zostałem zaprowadzony przez Roscoe do jego chaty. Lares był nieogolony, powieki miał podkrążone i zdecydowanie zły humor. Przed nim na stole leżała opróżniona do połowy karafka z winem.
    - Powtórz mi to jeszcze raz. Jeszcze raz od samego początku.
    Zrobiłem to, nie ukrywając niczego. Lares złapal się za głowę, jakby go zamroczyło.
    - Te dwa sukinsyny. Zawsze wiedziałem, ze coś jest z nimi nie tak, ale do tego stopnia...
    - Więc mi wierzysz?
    - Nie mam powodu by ci nie wierzyć. Przesłuchałem tej nocy większość zbieraczy, kilku Najemników i byłem w magazynie z Cronosem. Do tego twoja wersja pokrywa się z tym co powiedział Cronosowi Ryżowy Książę i ci szkodnicy od Lewusa. Chociaż wolałbym mieć też zeznania twojego kolegi zbieracza. Tego, który obezwładnił Księcia.
    - To niemożliwe. Nie pójdzie na to, choćbyś go chciał zmusić – pokręciłem głową. Horacy mocno zamknął się w sobie, było pewne, że zostawi mi przesłuchanie, a sam nie jest w stanie nawet wyjść z chaty. Zdrada swoich założeń musiała wyciąć w nim głęboką ranę. - Książę i reszta zaczęli mówić?
    - Cronosowi nie trzeba wiele czasu, by kogoś do tego zmusić. Złapaliśmy też Homera, tego plugawego inżynierka, specjalistę od dezinformacji. Nie spodziewał się nas i błagał z płaczem, byśmy mu nie robili krzywdy.
    Splunął z odrazą na podłogę. Następnie spojrzał mi prosto w oczy, a był to wzrok niezwykle nieprzyjemny.
    - Ukartowałeś to? Chciałeś zwrócić na siebie uwagę w obozie?
    - Nie! Jest tak jak ci powiedziałem. Lewus dał mi popalić gdy pierwszy raz się tu pojawiłem. Postanowiłem wykorzystać sposobność.
    - Niemniej jednak wywołujesz zamęt odkąd się tu pojawiłeś. Bardzo rzucasz się w oczy.
    - Że ja?
    - Chata Krzykacza, incydent w karczmie, kopalnia... - machnął ręką zniecierpliwiony. - Mam wymieniać dalej? Co, nie spodziewałeś się, że możemy cię obserwować? Jeśli tak to chyba cię przeceniłem.
    Nie odpowiedziałem. Zamiast tego zadałem jedno z pytań, które dręczyło mnie od jakiegoś czasu.
    - Co zrobicie z magazynem? Z tą skrytką ogara i resztkami ciał.
    - Spalimy – odpowiedział bez wahania Lares. - Co innego moglibyśmy z tym zrobić? Puścimy wszystko z dymem, ofiar tej bestii i tak nikt by się nie doliczył.
    - A co ze zbieraczami?
    - Nad tym będę musiał się zastanowić. Póki co są zbyt przerażeni, ale za jakiś czas podejmę decyzję. Nie możemy całkiem zlikwidować pól, to by nas zbyt wiele kosztowało. Będę musiał coś wymyślić, chyba nawet poradzę się Lee. - Westchnął. - Myślisz, że twój kolega zbieracz byłby zainteresowany wstąpieniem do nas lub Najemników? Brakuje nam takich ludzi.
    - Nie – powiedziałem z całym przekonaniem. - Zdecydowanie nie. I nie radzę wam o to pytać. Nie jest z nim dobrze.
    Lares ponownie westchnął, po czym wstał, okrążył mnie i zamknął drzwi, nie zważając uwagi na uniesione brwi Roscoe, stojącego po drugiej stronie. Następnie dał mi znak, bym usiadł na jedynym wolnym stołku.
    - Mam dziwne przeczucia wobec ciebie. Przyciągasz różne zjawiska. Myślałem, że u nas będzie inaczej niż w Starym Obozie, jednak...
    - Że co?!
    - A co, myślałeś, że pozwalam włóczyć się po obozie ludziom, o których nic nie wiem? Każdy, kto tu trafia zahaczył najpierw o Stary Obóz. Bez wyjątków. A ja mam tam sporo informatorów. Wiem o tobie sporo. Nie wszystko, ale sporo.
    - Czyżby? - uniosłem brwi.
    Lares zgromił mnie wzrokiem.
    - Zatarg ze Strażnikiem, który cię ochrzcił. Postawienie się Bloodwynowi. Wiem nawet u których Cieni masz już zaliczoną próbę. Mam wymieniać dalej?
    Spłonąłem rumieńcem. Nie spodziewałem się międzyobozowej inwigilacji na takim poziomie.
    - Nie pozostało mi nic innego – kontynuował Lares – niż zadać ci kilka pytań. Odpowiadaj natychmiast, jeśli zależy ci na swojej przyszłości.
    - Jasne.
    - Czego chcesz najbardziej?
    - Przeżyć – odpowiedziałem bez wahania.
    - Czy miałeś kontakt z kimś z otoczenia Rhobara przed zrzuceniem?
    - Że co?
    - Odpowiadaj!
    - Tak. Mam list do Magów Ognia, który dano mi tuż przed zrzuceniem. Ale nie mam go przy sobie – dodałem szybko.
    Nie było sensu tego ukrywać, skoro przyznałem się do tego Cronosowi.
    Lares zamyślił się. Po chwili wyciągnął palec wskazujący w moim kierunku i zapytał, nieco łagodniej:
    - Gdybyś miał wybierać w tej chwili, wolałbyś zostać Cieniem czy Szkodnikiem?
    - Szkodnikiem – odparłem bez wahania. - Byłbym rad, nie oglądając więcej Starego Obozu. Jednak – dodałem z naciskiem – w Starym wciąż mam kilka niezałatwionych spraw, czekających na realizację. Długofalowych spraw.
    Niemal widziałem, jak Lares bezgłośnie wypowiada słowo Bloodwyn.
    - Podoba misie ta odpowiedź. Jako jeden z nas mógłbym mianować cię kurierem, a ty dostarczyłbyś list.
    - Nie ukrywam, że to bardzo pociągająca wizja.
    - Świetnie. Od jutra nie chcę cię widzieć w naszym obozie.
    - Co?
    - Dokładnie to, co słyszałeś. Spieprzaj.

     ***